Poznałem go pewnego sierpniowego popołudnia w Alicante. Spotkaliśmy się w hotelowej kawiarni na przyjęciu z okazji premiery jego reporterskiej książki. On pił whisky sour, a ja sączyłem szampana.
Gabriel Caballero był postacią jedyną w swoim rodzaju: ciemna karnacja, kręcone włosy, okulary Wayfarer, których prawie nigdy nie zdejmował, niebieska koszula i jasne spodnie, wszystko zgodnie ze śródziemnomorską modą. Jeśli mam być szczery, to w pierwszej chwili uznałem go za megalomana. Potem jednak przekonałem się, że oceniłem go zbyt pochopnie. Szybko zawiązało się między nami osobliwe porozumienie.
Dziennikarskie szlify zdobył pisząc dla prowincjonalnych gazet na hiszpańskim wybrzeżu. Dzisiaj jest uznanym pisarzem. Literacki rozgłos przyniosła mu książka, w której ujawnił skandal z sektami. To było w roku, w którym piłkarska drużyna Hiszpanii awansowała do Mistrzostw Europy. Jego pierwsze dzieło odniosło sukces i teraz zabiegały o niego najbardziej prestiżowe wydawnictwa w kraju. Ale był nie tylko uzdolniony literacko – miał również talent do wplątywania się w dziwne historie.
Tego wieczoru opowiedział mi wiele o sobie. Mówił o swojej miłosno-nienawistnej relacji z dziennikarstwem i o powodach, dla których chciał porzucić pracę w redakcji. Wspomniał również o inspektorze z wydziału zabójstw (jego nazwiska nie zdradził), który był dla niego źródłem ważnych informacji. Zwierzył mi się, że kobiety wielokrotnie łamały mu serce i zdradził, że pewna wpływowa biznesmenka z zazdrości omal nie pozbawiła go życia.
Niewątpliwie Caballero był rozrywkowym facetem. Lubił jazz, alkohol i dobrą zabawę, której na Costa Blanca nie brakowało o żadnej porze. Był zakochany w tym idealizowanym przez siebie miejscu, które powoli odchodziło w niepamięć.
Po tej rozmowie spotkaliśmy się jeszcze kilka razy. Zaintrygowała mnie jego postać i postanowiłem przetłumaczyć historie, które on sam uwiecznił na papierze. Z początku nie zachwycił go mój pomysł. Nie wyobrażał sobie, by ktoś inny mógł interpretować jego twórczość. Przekonałem go, że jego świat to miasto, śledztwa, zbawiane świata i zachody słońca, które mogą zafascynować też innych. Nie potrzebowałem więcej argumentów i do dzisiaj przetłumaczyłem już trzy tomy.
Nie widziałem go dawno i przyznam, że trochę mi go brakuje. Czasami na spacerze widzę jak jego czerwony kabriolet sunie nadmorską aleją. Jednak po chwili uświadamiam sobie, że to tylko złudzenie i zastanawiam się, gdzie teraz może się podziewać.
Ale w głębi duszy nie martwi mnie to, bo wiem, że w najmniej oczekiwanym momencie zadzwoni telefon. Usiądę wtedy przy biurku i zacznę tłumaczyć kolejną historię.
Taki był zawsze Gabriel Caballero... i chyba nigdy już się nie zmieni.
Przeczytaj I tom kryminalnych intryg Gabriela Caballero BEZPŁATNIE TUTAJ
Comments